"Trybuna", 15 października 1999


GDZIE PODZIAŁY SIĘ DWA MILIONY ŻYDÓW l POLAKÓW


W związku z opublikowaniem artykułu Jacka Wilczura pt. „Gdzie podziały się dwa miliony Żydów i Polaków" („TRYBUNA", Aneks 17 września 1999 r.), w którym Autor powołuje się na moją publi­kację pt. Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świe­tle źródeł i badań 1945 -1990", wyjaśniam, co następuje

W swoim artykule Autor zdefiniował trzy błędne tezy twierdząc iż:

1. Liczba czterech milionów odzwiercie­dla faktyczne straty ludzkie w KL Auschwitz. Głównym argumentem przeciwko obniżeniu liczby 4 milionów jest rzekome nie uwzględnienie przeze mnie osób nie zarejestrowanych w obozie Jest to nieprawda. Wykazy transportów do Auschwitz, na których się oparłem, obejmują zarówno osoby zarejestrowane, jak i osoby skierowane do komór gazo­wych z pominięciem procedury rejestracji.

Czytelnikom, którzy bliżej zechcą zapoznać się z tym tematem, odsyłam do mojej książki (jest dostępna w sprzedaży w Państwowym Muzeum w Oświęcimiu, cena 4 z) i może być również przekazana drogą pocztową (Argona, ul. Miodowa 41,31-052 Kraków) oraz do artykułu zamieszczonego w "Dziejach Najnow­szych" (Warszawa 1994. t, 2, s. 15-25).

2. Kolejna teza utrzymuje, że ja rzekomo jako pierwszy w 1992 r. . opublikowałem niż­szą liczbę ofiar KL Auschwitz i zapoczątkowałem weryfikacje tej liczby, natomiast pol­scy i żydowscy badacze zgodnie twierdzili, że w Oświęcimiu zginęło 4 miliony ludzi („Bezceremonialnie odrzucone zostały przez Pipera ustalenia dokonane przez polskich i żydowskich badaczy, uczonych i historyków, prawników dokonane w okresie kilkudziesięciu lat nie tylko w Polsce, ale na obydwu półkulach”).

A oto jak przedstawiają się fakty. Kontro­wersje wokół liczby 4 milionów miały miejsce od pierwszych lat powojennych i znalazły m.in. odzwierciedlenie w dwóch różnych opiniach przedstawionych w czasie procesu komendanta obozu Rudolfa Hoessa. kiedy to biegły Natan Blumental optował za liczbą zabitych w obozie Żydów w przedziale l,3 do 1,5 miliona. Również w podstawowej literaturze Holocaustu, jaka funkcjonowała na Zachodzie, podawano liczby zabitych w tym obozie w granicach około l miliona do 2,5 miliona. Przełomowe znaczenie miała praca na ten temat francu-skiego badacza, byłego więźnia KL Auschwitz Georgesa Wellersa, opublikowana w 1983 r. w "Le Monde Juive", gdzie podał on liczbę deportowanych do Auschwitz 1,6 miliona i liczbę zabitych 1,5 miliona (tę liczbę umieszczono na pomniku w Brzezince). Neonaziści nato-miast w ogóle negowali i nadal negują fakt, iż w Oświęcimiu miało miejsce masowe ludobójstwo. Nowość polega na tym, że zaczęli to otwarcie robić w Polsce, korzystając ze zniesienia cenzury i pobłażliwości aparatu ścigania.


3. Wskutek nowych ustaleń globalna liczba ofiar żydowskich w czasie II wojny światowej została zredukowana o 2-3 miliony ("Gdzie podziały się szczątki dwóch do trzech milionów ludzi").

Badacze już dawno odpowiedzieli na pytanie, co się stało z dwoma-trzema milionami głównie Żydów (Polacy mieszczą się prawie wszyscy w liczbie 400 000 zarejestrowanych więźniów), którzy według Pana J. Wilczura mieli być zamordowani w KL Auschwitz. Zginęli oni w różnych miejscach rozrzuconych po całej Europie. Gdzie – mówi o tym jeden z najwybitniejszych znawców tematyki zagłady Żydów, amerykański historyk żydowskiego pochodzenia Raul Hilberg w swej książce opublikowanej w 1982 r. . Stwierdza on, iż spośród 5,1 miliona Żydów, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, w gettach i wskutek złych warunków życia zginęło 0,8 miliona Żydów, zostało rozstrzelanych przez Einsatzgruppen i w czasie innych egzekucji — 1, 3 miliona, w obo­zach śmierci zginęło 3 miliony - w tym l milion w Auschwitz; 0,75 miliona w Treblince, 0,6 miliona w Bełżcu. a pozostali w innych obozach.

Artykuł J. Wilczura utrzymany jest w tonie wielkiego zaniepokojenia, oburzenia i troski o przyszłość Polski, narodu oraz o prawdę o naszych czasach. Obawy Autora, a także insynuacje kierowane są jednak pod niewłaściwym adresem. Wynika to z przerażającej ignorancji Autora w tematyce, która jest te­matem jego artykułu.

Autor przede wszystkim nie zadał sobie trudu, by zapoznać się z treścią mojej książ­ki, którą poddaje tak druzgocącej krytyce. Gdyby to uczynił, uniknąłby wielu kardynalnych błędów, od jakich roi się cały artykuł. A oto kilka przykładów.

Już w pierwszym akapicie Autor twier­dzi, oceniając zeznania komendanta obozu oświęcimskiego Höessa, że Höess "nie uwzględnia wydarzeń, transportów, które miały miejsce w Oświęcimiu-Brzezince w okresie kwiecień -czerwiec 1944 r., bo­wiem nie było go już wówczas w Oświęcimiu.. A był to okres masowej likwidacji Ży­dów węgierskich”.

Otóż Höess nie tylko był w Oświęcimiu w czasie zagłady Żydów węgierskich, ale całą akcją osobiście kierował. Jako wybitny specjalista od zabijania został bowiem oddelegowany w tym celu z Oranienburga, gdzie przebywał na wysokim stanowisku we wła­dzach SS po zdjęciu go ze stanowiska komendanta obozu w listopadzie 1943r.

W akapicie drugim Autor twierdzi, że w Oświęcimiu po wyzwoleniu działała Międzynarodowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich. Jest to wymysł Autora. Żadnej takiej Międzynarodowej Komisji nie było. Działała natomiast na terenie obozu Nadzwyczajna Radziecka Komisja Państwowa do Ba­dania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów a następnie Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce.

Dalej Autor twierdzi, dając wyraz braku znajomości przedmiotu : "Do czerwca 1989 tj. do zejścia ze sceny politycznej PRL, nikt w Polsce z tych, którzy dziś obniżają o 75% liczbę zgładzonych przez Niemców w Oświęcimiu Żydów, Polaków, Cyganów i innych – nie negował na konferencjach naukowych, poświęconych tej sprawie, w publicystyce, liczby 4 milionów ofiar”.

Chciałbym tutaj zacytować podstawową pracę prof. Czesława Madajczyka opu-blikowaną w 1970 r. "Polityka III Rzeszy w okupowane Polsce" - swego rodzaju elementarz historyka historii najnowszej - w której prof. Madajczyk pisze o liczbie 4 mi­lionów ofiar Oświęcimia: „Wielu badaczy kwestionuje ją jako zbyt wysoką, zarówno globalnie jak i w poszczególnych składnikach” (tom II, s. 294, przypis 46).


W wydanej przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu (1975 r) publikacji "Wybrane z zagadnienia z historii KL Auschwitz" również wskazano na istniejące rozbieżności w szacunku liczby ofiar KL Auschwitz - w przypadku ofiar nie ewidencjonowanych od co najmniej 2,5 miliona do 4 mi­lionów, a ogólnej liczby od co najmniej 2,8 miliona do 4 milionów. O wszystkich tych wątpliwościach, różnicach w szacunkach liczby Żydów zabitych w KL Auschwitz w różnych publikacjach wbrew twierdzeniu Auto­ra, iż nigdy na ten temat się publicznie nie debatowało, mówiłem na międzynarodowej konferencji w Warszawie w 1983 r. zorganizowanej przez GKBZH w Polsce z okazji 40 rocznicy powstania w getcie warszawskim, gdzie przedstawiłem referat pt. "Rola obo­zu koncentracyjnego w Oświęcimiu w realizacji hitlerowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej" (opu­blikowany w nakładzie 500 egzemplarzy w formie odrębnej broszury przez tę Komi­sję). W referacie tym przedstawiłem różne funkcjonujące w historiografii szacunki liczby ofiar KL Auschwitz (m.in. G. Reitlinger 0,7 miliona, R. Hilberg i E. Crankshaw - l milion, L Poliakow, M. Gilbert - 2 miliony). Rozbieżności w szacunkach liczby ofiar Oświęcimia i ich ocenę przedstawiłem rów­nież w marcu 1987 r na konferencji zorgani­zowanej w Krakowie-Mogilanach przez krakowską OKBZH (mój referat pt. Stan badań nad historią KL Auschwitz” znajduje się w zbiorach po tej Komisji).

Autor powołuje się na bliżej nieokreślone środowiska by-łych więźniów i twierdzi ironicznie, że „Piper odsyła czytelnika do tablic, których sam jest autorem”.

Gdyby Autor zechciał wziąć moją książkę do ręki a nie opierał się na zasłyszanych plotkach, mógłby łatwo się przekonać, że są tam nie tylko tabele mojego autorstwa, lecz również tabele innych badaczy, takich G. Reitlinger, M. Gilbert, G. Wellers, R. Hilberg, Cz. Madajczyk, A. Weiss, a sporządzone przeze mnie tabele zawierają dokładną informację o źródłach, na których się oparłem. Przykładów tego rodzaju, najdelikatniej mówiąc, rozmijania się Autora z prawdą można mnożyć. Wnioski pozostawiam redakcji i Czytelnikom.

I jeszcze jedna uwaga. Czy historyk, zabierając publicznie głos, może używać ta­kich określeń jak "matactwa ze strony Austriaków" czy "popieraną obecnie przez Niemców liczbę" - jakich Austriaków, ja­kich Niemców, gdzie, kiedy? W rewanżu można oczekiwać zarzutów o matactwach Polaków – dopiero wtedy się oburzymy.

Nasuwają się również dalsze pytania:

Dlaczego Jacek Wilczur przemilcza fakt, że wyniki moich badań po raz pierwszy wcześniej niż w Polsce, zostały opublikowane w Izraelu, że opublikowało je również Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Gdy­by były one nieodpowiedzialne i szkodliwe, gdyby stanowiły "bezceremonialne" odrzucenie ustaleń "żydowskich badaczy, uczo­nych i historyków" do publikacji ich na pew­no by nie doszło i krytyka pod moim adre­sem wychodziłaby stamtąd. Faktem nato­miast jest, że jestem atakowany z całą bezwzględnością przez kręgi neonazistowskie. Wyjaśnienie jest proste. Utrzymywanie w historiografii wielomilionowych roz­bieżności w szacunku liczby ofiar KL Auschwitz było tym kręgom jak najbar­dziej na rękę - z cynizmem i satysfak­cją kręgi te podkreślały owe rozbieżności, poddając tym samym w wątpli­wość wiarygodność jakichkolwiek ustaleń. Dojście w historiografii do consensu w tym zakresie, szkoda że tak późno, wytrąciło im argumenty Oświęcim natomiast był i pozostał na­dal największym miejscem bezprzykładnej zbrodni ludobójstwa.

Dlaczego również – niepomny na maksy­mę: audiatur et altera pars - Jacek Wilczur przemilcza fakt, iż przed opublikowaniem i po opublikowaniu moje badania i ich wyni­ki zostały bardzo pozytywnie ocenione przez recenzentów - wybitnych polskich uczonych-historyków prof. Czesława Łuczaka i prof. Zygmunta Mańkowskiego (Zeszyty Majdanka 1993).

Na końcu jeszcze jedna uwaga. Artykuł J. Wilczura zamieszczony w „TRYBUNIE" jest jaskrawym przykła­dem, na jaką dezinformację narażony jest współcześnie odbiorca środków ma­sowego przekazu, publikujących bez­krytycznie teksty nieprzemyślane, zawierające oczywiste fałsze i nieprawdy. Prawo do swobodnego głoszenia ocen i poglądów nie może być równoznaczne z prawem do fałszowania elementarnych faktów, szerzenia chaosu informacyjnego, bezpodstawnego podważania wiarygodności instytucji i osób życia publicznego. Tego rodzaju działalność przyczynia się do upowszechniania w społeczeństwie, wystarczająco znękanym trudnościami życia codziennego, niewiary i zwątpienia w solidarność społeczną, w zdolność myślenia i działania rodaków w interesie narodu i państwa, obniża jakość życia publicznego, od którego wiele osób po prostu się odsuwa, nie chcąc się narazić na publiczne szykany i napastliwości.

Istnieje w naszym kraju wiele zjawisk niepokojących, również w zakresie przekazywania wiedzy o niedawnych tragicznych doświadczeniach pokolenia lat wojny i okupacji, jak chociażby wymienione przez J. Wilczura publikacje "Mit Holocaustu" czy "Tematy niebezpieczne", w których podważa się podstawowe fakty i prawdę o hitlerowskim ludobójstwie, wręcz szydzi z ofiar. Nie można jednak porównywać ich i szukać wspólnego mianownika z publikacjami, któ­rych celem jest pełne i prawdziwe przedsta­wienie historycznych faktów, które powinny stać się wspólnym elementem świadomości historycznej narodów Europy; płaszczyzną zrozumienia i porozumienia przyszłych pokoleń.


Z poważaniem

FRANCISZEK PIPER

powrót