Franciszek Piper

Fritjof Meyer, Die Zahl der Opfer von Auschwitz. Neue Erkentnisse durch neue Archivfunde. Osteuropa, 52, Jg., 5/2002, s. 631-641.

(artykuł recenzyjny)

 

II

Tak jak podejmowane niekiedy jeszcze próby obniżenia10 lub podwyższania11 liczby ofiar KL Auschwitz w oparciu o analizy przepustowości urządzeń masowej zagłady i czasu ich funkcjonowania oraz stopnia wykorzystania, z uwagi na brak pełnej dokumentacji w tym zakresie należy uznać za błędne, podobnie należy odrzucić próby minimalizowania liczby ofiar poprzez negowanie istnienia komór gazowych.

Komory gazowe były pod względem technicznym zupełnie prostymi urządzeniami– funkcjonowały bowiem na zasadzie zamkniętego pomieszczenia z możliwością wprowadzenia do jego wnętrza trującego gazu. Do tego celu mogły być użyte jakiekolwiek obiekty stacjonarne lub ruchome, np. w ośrodkach eutanazji używano do tego łaźni, w Chełmnie nadwozi samochodów, w Treblince baraków, w Brzezince przez pewien okres czasu dwóch wiejskich domów.

Po niewielkiej adaptacji, polegającej głównie na wzmocnieniu i uszczelnieniu zamknięć otworów, każde pomieszczenie można zamienić w komorą gazową. Sofistyczne rozważania, spotykane głównie w literaturze neonazistowskich negacjonistów, przedstawiających proces zabijania gazami trującymi, zwłaszcza cyklonem B, jako złożone, niemożliwe do zrealizowania przy użyciu środków, jakimi dysponował obóz, przedsięwzięcie techniczne, są próbą manipulacji prostymi faktami, a w istocie świadomym oszustwem.

Inną metodę negowania masowych zbrodni popełnionych w KL Auschwitz stosują ci, którzy wprawdzie nie podważają istnienia komór gazowych, lecz próbują redukować do minimum możliwości zabijania w nich ludzi, z powodu różnego rodzaju uwarunkowań technicznych (problem wietrzenia, względy bezpieczeństwa) oraz ograniczania ich przepustowości. (zbyt mała powierzchnia). W tym ostatnim przypadku przemilczają fakt, że każda komora mogła być użyta wielokrotnie w ciągu doby, a limit jej przepustowości wyznaczał przede wszystkim czas potrzebny na wprowadzenia ludzi do wnętrza, otrucia i usunięcia zwłok, a nie jej powierzchnia. Stosują przy tym różnego rodzaju analogie ze współczesnymi komorami egzekucyjnymi, dla których obowiązują zupełnie inne wymogi techniczne, bezpieczeństwa nie mówiąc już o względach proceduralnych.

To samo dotyczy techniki kremacji zwłok pomordowanych. Według znanych dokumentów niemieckich w ciągu 1,5 roku można było w KL Auschwitz dokonać kremacji tylko w samych krematoriach, nie licząc stosów i dołów spaleniskowych, ponad 2,6 miliona zwłok12. a według zeznań więźniów z Sonderkommando ponad 4 miliony. W przypadku jakichkolwiek awarii, czy nadmiaru przywożonych na zagładę ludzi, uruchamiano stosy i doły spaleniskowe na otwartym powietrzu o nieograniczonej praktycznie przepustowości13. Niejednokrotnie nawet uznawano, że ta ostatnia metoda jest najskuteczniejsza i najprostsza Tę metodę stosowano z powodzeniem w ośrodkach zagłady Żydów w Treblince, Bełżcu, Sobiborze i Chełmnie, gdzie bez użycia krematoriów spalono około 2 miliony ludzi. Funkcjonowanie w KL Auschwitz oprócz krematoriów stosów i dołów spaleniskowych na otwartym powietrzu, czyni wszelkie dyskusje o ograniczonych możliwościach kremacji zwłok, przeto i liczby ofiar w oparciu o dane dotyczące przepustowości krematoriów, całkowicie bezprzedmiotowymi. Co więcej, zarówno możliwości zabijania w komorach gazowych KL Auschwitz jak i kremacji zwłok znacznie przewyższały potrzeby w tym zakresie, wynikające z liczebności przysyłanych na zagładę ludzi.

Nie wykorzystanie potencjalnych możliwości zagłady KL Auschwitz było związane z załamaniem się planów ekspansjonistycznych Niemiec, a co za tym idzie brakiem możliwości realizacji przedstawionego na konferencji w Berlinie-Wannsee planu zagłady 11 milionów Żydów europejskich, obejmującego zarówno kraje okupowane, sojusznicze, neutralne, zależne, jak i kraje jeszcze nie podbite, np. Anglię, czy resztę europejskiego obszaru Związku Radzieckiego.

 

poprzedni rozdział        następny rozdział        przypisy

powrót